CHAPTER 7
Rozdział dedykuję Vicky B-Lover :*
Violetta
Przez całą drogę - aż do jego samochodu trzyma mnie za rękę. Czuję się z tym dziwnie ale jednocześnie jest mi dobrze. Gdy dochodzimy do jego czarnego wozu niechętnie puszcza moją dłoń w celu otworzenia mi drzwi z prawej strony. Gdy z gracją wsiadam delikatnie zamyka drzwi po czym prawie biegiem obchodzi samochód i siada na miejscu pasażera. Gdy odpala samochód zaczynam mu się przyglądać. Jest wysoki, nieziemsko przystojny - tak powiedziałam to. Szeroki w ramionach ale szczupły. Przez to że kilka razy zdarzyło mi się wpaść na niego wiem, że ma dobrze zbudowany tors, chciałabym go dotknąć.
Wygląda na rozluźnionego ale też jednocześnie speszonego. Dokładnie tak jak ja. Nie mieliśmy dobrego startu i to głównie dzięki mnie. Gdy zauważa że bacznie mu się przyglądam spogląda na mnie po czym uśmiecha się jednocześnie ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów.Mogłabym patrzeć na ten uśmiech wiecznie. Nim się orientuję stajemy na parkingu jakiejś restauracji.
- Wiem, miał być lunch. - uprzedza mnie z odpowiedzią nim zadaje pytanie. Uśmiecham się i delikatnie kiwam głową. Wysiadamy z wozu i kierujemy się w stronę restauracji. Tym razem już nie idziemy za rękę przez co jest mi trochę smutno. Co? Nie? Nie jest mi smutno. Nie pomyślałam tak. Karcę się w myślach.
Gdy jesteśmy już w lokalu Leon prowadzi mnie do jednego z pięknie przybranych stolików. Patrzę na niego zdziwiona. Chcę znowu zadać pytanie lecz on nie daje mi na to możliwości.
- Chcę zrobić dobre wrażenie. - mówi szeptem wprost do mojego ucha gdy stoi za mną. Jednocześnie odsuwa krzesło żebym mogła usiąść. Gdy siadamy odrazu podchodzi do nas kelner któremu składamy zamówienie. Po odejściu kelnera nasze spojrzenia się krzyżują.
- Mieliśmy słaby start - mówimy równocześnie co wywołuje równoczesny uśmiech.
- Przepraszam, to głównie moja wina. - mówię spokojnie nie patrząc mu w oczy, czuję się speszona.
- Nie wracajmy do tego. Proponuję o tym zapomnieć i zacząć od nowa. - uśmiecha się i patrzy na mnie tak że zmuszona jestem spojrzeć na niego. Pod wpływem jego wzroku delikatnie się rumienię.
- Masz rację. Violetta. - ponownie uśmiechamy się równocześnie. Gdy podaję rękę w celu "przywitania się" on wstaje i całuje ją. Gdy to robi przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Gdy siada spogląda na moją rękę.
- Masz tatuaż? - odruchowo spoglądam tam gdzie patrzy się szatyn.
- Tak. - uśmiecham się niepewnie. Łapie delikatnie moją rękę przez co znowu czuję ten sam dreszcz.
- All you need is love - czyta dokładnie to co mam napisane po czym znowu się uśmiecha. Rozmowę przerywa nam kelner, który przyniósł nasze zamówienie. Nie wiem czy się cieszyć czy nie.
Federico
Od kilku dni jestem przygnębiony. Nie mogę zapomnieć o Ludmile. Cały czas widzę jej uśmiech. Jej oczy.
Dlaczego? Nie rozumiem. Zraniła mnie. Przekreśliła mnie nawet nie wysłuchując tego co mam do powiedzenia. Nie wysłuchując prawdy. Z rozmyślań wyrwał mnie dotyk czyjejś ręki na moim ramieniu.
Damskiej ręki. Gdy powoli się odwracam, widzę blondynkę.
- Przepraszam - szepcze po czym chce się do mnie przytulić ale ją odpycham.
- Już wiesz o wszystkim? - pytam odsuwając się krok do tyłu.
- Tak. Federico, ja... - widzę w jej oczach smutek.. Prawie ulegam i chcę ją pocałować i przytulić ale nie mogę. Nie mogę jej wybaczyć. Zraniła mnie.
- Ja też. Nie chcę Cię znać. Nie zbliżaj się do mnie. - bąkam i z ogromnym bólem odchodzę zostawiając ją samą. Przez chwilę idę wahając się czy nie wrócić i wybaczyć ale ostatecznie rezygnuję.
Ludmiła
Jestem taką idiotką jakich mało. Jak mogłam zachować się tak w stosunku do niego? Nawet go nie wysłuchałam. Przekreśliłam go i nas nie znając prawdy. Straciłam szansę na bycie szczęśliwą u boku chłopaka w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Nie mam już szans.
Nie chcę Cię znać, nie zbliżaj się do mnie. Cały czas w głowie słyszałam wypowiedziane przez niego słowa. Moje serce rozpadło się na tysiąc drobnych kawałeczków. Może je poskładać tylko Federico
ale na niego nie mogę już liczyć.
- Hej Lu, co się stało? - podeszła do mnie Demi.
- Moje życie nie ma już sensu. - dukam przez płacz.
- Ejj, nie mów tak. Mów szybko co się dzieje. - przytula mnie i pyta troskliwie.
- Federico.. - zaczynam i znów wybucham płaczem..
- Wiem.. Francesca mi powiedziała. On pożalił się jej. Spokojnie Lu, wybaczy Ci. Tylko się nie poddawaj.
Prawdziwa miłość pokona wszystkie przeszkody. Mogę podać Ci przykład. Ja i Chad. Na początku się nie znosiliśmy, potem zostaliśmy przyjaciółmi a na koniec zakochaliśmy się w sobie i teraz planujemy ślub. Ha. Można? Można. - uśmiecham się na jej rozgadanie. Dobrze że jest teraz ze mną, wolałabym żeby to Viola ze mną teraz była ale Demi też mnie podniosła na duchu i wiem że nie mogę się poddać tak szybko. Kocham Federico a on kocha mnie, wiem to.
- Zaraz, planujecie ślub? - pytam po chwili rozmyślań uświadamiając sobie co przed chwilą powiedziała.
- Tak! Nareszcie zaczynamy planować. - uśmiecha się co ja powtarzam.
Violetta
- Nie masz dziewczyny? - pytam zdziwiona cały czas patrząc na szatyna.
- Nie, nie bawię się w dziewczyny. - mówi po czym zaraz spuszcza głowę w dół, jakby chciał coś ukryć.
- Rozumiem, idziemy? - skoro nie bawi się w dziewczyny to po co było to wszystko. Mogliśmy dalej mieć na siebie wywalone. Było by wtedy najlepiej. Zdenerwował mnie tym tekstem.
- Jasne. - mówi zdziwiony moim zachowaniem po czym wstaje i wychodzimy na zewnątrz. Gdy jesteśmy już na powietrzu idziemy chodnikiem w stronę parkingu. Na moje nieszczęście potykam się.
- Violetta! - słyszę krzyk szatyna który pociąga mnie za rękę tak mocno że wpadam na niego w chwili gdy obok mnie przejeżdża rowerzysta, mija mnie o włos. Wszystko dzieje się tak szybko, w jednej chwili potykam się następnie znajduję się w ramionach Leona przez jakiegoś rowerzystę który jechał pod prąd. Szatyn przysuwa mnie mocno do siebie. Tak, jakby chciał mnie uchronić przed całym światem. W jego ramionach jest mi tak dobrze. Mogłabym w nich spędzić resztę życia. Wdycham jego pewnie najdroższe na rynku perfumy zmieszane z równie drogim żelem pod prysznic. Oddycham głęboko.
- Wszystko ok? - pyta szeptem dalej trzymając mnie w objęciu. Odsuwam się delikatnie i nasze spojrzenia się spotykają. Moją uwagę przyciągają jego usta, jesteśmy niebezpiecznie blisko. Paraliżuje mnie dziwna potrzeba. Wpatruję się w jego usta a on swoich szmaragdowych oczu nie odrywa odemnie. Mam wrażenie że na świecie jesteśmy teraz tylko my. Słyszę jak oddycha. Ja w przeciwieństwie do niego chyba w ogóle przestałam to robić. Widzę jak zamyka oczy, wciąga powietrze i kręci głową. Kiedy ponownie otwiera oczy odsuwa mnie od Siebie tak jakby bardzo nie chciał lecz musiał.
- Wracajmy - mówi prawie niesłyszalnie. Marszczę brwi i czuję się po trochu odrzucona. Jego dłonie spoczywają na mojej tali. Uważnie śledzi moją reakcję. A ja w tej chwili jestem w stanie myśleć tylko o tym że jeszcze przed sekundą chciałam najbardziej na świecie żeby mnie pocałował ale tego nie zrobił.
On też tego chciał, widziałam to w jego oczach. Nie rozumiem tego faceta. Nie bawię się w dziewczyny.
Przez myśl przeszły mi jego słowa. Posmutniałam.
- Tak - bąkam po czym zdejmuję jego ręce ze swojej tali następnie odwracam się i odważnie idę przed siebie nie zwracając na niego uwagi. Gdy dochodzimy do samochodu robi to co przed firmą, otwiera drzwi od strony miejsca pasażera po czym czeka aż wsiądę. Kiedy to robię obchodzi swój czarny samochód i rusza w stronę naszego miejsca pracy. Tak, uświadomiłam sobie że łączy nas tylko i wyłącznie miejsce pracy, nic więcej. Jeszcze przed chwilą mogłabym powiedzieć że jest coś jeszcze ale swoim zachowaniem rozwiał moje wątpliwości. Gdy dojeżdżamy pod budynek szatyn obchodzi samochód po czym pomaga mi wysiąść.
- Dziękuję - bąkam gdy jesteśmy przy wejściu.
- Za co? - marszczy brwi. Z jego oczu mogłabym wyczytać że jest zły na siebie? Jasne. Coś mi się chyba pomyliło.
- Za uratowanie mnie. Ponowne. - uśmiecha się jakby speszony.
- Ten idiota jechał za szybko i pod prąd. Dobrze że tam byłem. Boję się myśleć co mogło Ci się stać. - mówi troskliwie? Nie, chyba żałuje tego co przed chwilą powiedział.
- Dziękuję za lunch, obiad. - niechętnie podnoszę wzrok i patrzę mu głęboko w oczy.
- Violetta.. ja.. - w jego oczach tym razem na sto procent widać przygnębienie. Przeczesuje dłonią włosy.
- Tak? - bąkam, cały czas na niego patrząc.
- Muszę już iść, trzymaj się. - mówi szybko. Tylko na to go stać? Fajne pożegnanie. Jeszcze niedawno prawie mnie pocałowałeś a teraz mówisz do mnie "trzymaj się"? Serio?
- Cześć. - mówię tak by zrozumiał że to sarkazm. Zrezygnowana odwracam się napięcie i bez oglądania się za siebie wchodzę do budynku.
Leon
Miałem taką okazję, taką okazję! Jestem debilem. Pewnie pomyślała Sobie że jestem jakimś gejem albo czymś. A ja przy niej czuję się jakbym nigdy nie był w towarzystwie kobiety. Jestem speszony.
Ta dziewczyna jest wyjątkowa i czasem nie wiem jak mam się zachowywać żeby jej nie podpaść.
Chociaż podpadłem jej już nie raz. Ta chwila.. to było magiczne. Nigdy się tak nie czułem. Nie chcę niczego przyśpieszać.. Chcę najpierw ją poznać. Nie chcę jej niczego narzucać. Nie wiem czy robię dobrze czy źle.
Dzisiaj wiem tylko że zabieram Federa i idziemy się dzisiaj opić bo przez tą przeprowadzkę w naszym życiu pojawiły się nowe sytuacje i problemy z którymi jak narazie sobie nie radzimy.
_____________________________________________
PAMPAMPAM! JEST 7! <3
Pod poprzednim rozdziałem było 15 komów.
Postanowiłam że nie będę Wam już narazie niczego narzucać.
Im będzie więcej komentarzy tym szybciej będzie 8 :3
Za wszystkie bardzo dziękuję <3
To bardzo miłe i dodaje mi dużo chęci :*
A jak podoba Wam się rozdział?
Czekam na opinie <3
I WESOŁYCH ŚWIĄT MISIAKI <3
do następnego <3
Van :3
Rozdział dedykuję Vicky B-Lover :*
Violetta
Przez całą drogę - aż do jego samochodu trzyma mnie za rękę. Czuję się z tym dziwnie ale jednocześnie jest mi dobrze. Gdy dochodzimy do jego czarnego wozu niechętnie puszcza moją dłoń w celu otworzenia mi drzwi z prawej strony. Gdy z gracją wsiadam delikatnie zamyka drzwi po czym prawie biegiem obchodzi samochód i siada na miejscu pasażera. Gdy odpala samochód zaczynam mu się przyglądać. Jest wysoki, nieziemsko przystojny - tak powiedziałam to. Szeroki w ramionach ale szczupły. Przez to że kilka razy zdarzyło mi się wpaść na niego wiem, że ma dobrze zbudowany tors
Wygląda na rozluźnionego ale też jednocześnie speszonego. Dokładnie tak jak ja. Nie mieliśmy dobrego startu i to głównie dzięki mnie. Gdy zauważa że bacznie mu się przyglądam spogląda na mnie po czym uśmiecha się jednocześnie ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
- Wiem, miał być lunch. - uprzedza mnie z odpowiedzią nim zadaje pytanie. Uśmiecham się i delikatnie kiwam głową. Wysiadamy z wozu i kierujemy się w stronę restauracji. Tym razem już nie idziemy za rękę przez co jest mi trochę smutno. Co? Nie? Nie jest mi smutno. Nie pomyślałam tak. Karcę się w myślach.
Gdy jesteśmy już w lokalu Leon prowadzi mnie do jednego z pięknie przybranych stolików. Patrzę na niego zdziwiona. Chcę znowu zadać pytanie lecz on nie daje mi na to możliwości.
- Chcę zrobić dobre wrażenie. - mówi szeptem wprost do mojego ucha gdy stoi za mną. Jednocześnie odsuwa krzesło żebym mogła usiąść. Gdy siadamy odrazu podchodzi do nas kelner któremu składamy zamówienie. Po odejściu kelnera nasze spojrzenia się krzyżują.
- Mieliśmy słaby start - mówimy równocześnie co wywołuje równoczesny uśmiech.
- Przepraszam, to głównie moja wina. - mówię spokojnie nie patrząc mu w oczy, czuję się speszona.
- Nie wracajmy do tego. Proponuję o tym zapomnieć i zacząć od nowa. - uśmiecha się i patrzy na mnie tak że zmuszona jestem spojrzeć na niego. Pod wpływem jego wzroku delikatnie się rumienię.
- Masz rację. Violetta. - ponownie uśmiechamy się równocześnie. Gdy podaję rękę w celu "przywitania się" on wstaje i całuje ją. Gdy to robi przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Gdy siada spogląda na moją rękę.
- Masz tatuaż? - odruchowo spoglądam tam gdzie patrzy się szatyn.
- Tak. - uśmiecham się niepewnie. Łapie delikatnie moją rękę przez co znowu czuję ten sam dreszcz.
- All you need is love - czyta dokładnie to co mam napisane po czym znowu się uśmiecha. Rozmowę przerywa nam kelner, który przyniósł nasze zamówienie. Nie wiem czy się cieszyć czy nie.
Federico
Od kilku dni jestem przygnębiony. Nie mogę zapomnieć o Ludmile. Cały czas widzę jej uśmiech. Jej oczy.
Dlaczego? Nie rozumiem. Zraniła mnie. Przekreśliła mnie nawet nie wysłuchując tego co mam do powiedzenia. Nie wysłuchując prawdy. Z rozmyślań wyrwał mnie dotyk czyjejś ręki na moim ramieniu.
Damskiej ręki. Gdy powoli się odwracam, widzę blondynkę.
- Przepraszam - szepcze po czym chce się do mnie przytulić ale ją odpycham.
- Już wiesz o wszystkim? - pytam odsuwając się krok do tyłu.
- Tak. Federico, ja... - widzę w jej oczach smutek.. Prawie ulegam i chcę ją pocałować i przytulić ale nie mogę. Nie mogę jej wybaczyć. Zraniła mnie.
- Ja też. Nie chcę Cię znać. Nie zbliżaj się do mnie. - bąkam i z ogromnym bólem odchodzę zostawiając ją samą. Przez chwilę idę wahając się czy nie wrócić i wybaczyć ale ostatecznie rezygnuję.
Ludmiła
Jestem taką idiotką jakich mało. Jak mogłam zachować się tak w stosunku do niego? Nawet go nie wysłuchałam. Przekreśliłam go i nas nie znając prawdy. Straciłam szansę na bycie szczęśliwą u boku chłopaka w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Nie mam już szans.
Nie chcę Cię znać, nie zbliżaj się do mnie. Cały czas w głowie słyszałam wypowiedziane przez niego słowa. Moje serce rozpadło się na tysiąc drobnych kawałeczków. Może je poskładać tylko Federico
ale na niego nie mogę już liczyć.
- Hej Lu, co się stało? - podeszła do mnie Demi.
- Moje życie nie ma już sensu. - dukam przez płacz.
- Ejj, nie mów tak. Mów szybko co się dzieje. - przytula mnie i pyta troskliwie.
- Federico.. - zaczynam i znów wybucham płaczem..
- Wiem.. Francesca mi powiedziała. On pożalił się jej. Spokojnie Lu, wybaczy Ci. Tylko się nie poddawaj.
Prawdziwa miłość pokona wszystkie przeszkody. Mogę podać Ci przykład. Ja i Chad. Na początku się nie znosiliśmy, potem zostaliśmy przyjaciółmi a na koniec zakochaliśmy się w sobie i teraz planujemy ślub. Ha. Można? Można. - uśmiecham się na jej rozgadanie. Dobrze że jest teraz ze mną, wolałabym żeby to Viola ze mną teraz była ale Demi też mnie podniosła na duchu i wiem że nie mogę się poddać tak szybko. Kocham Federico a on kocha mnie, wiem to.
- Zaraz, planujecie ślub? - pytam po chwili rozmyślań uświadamiając sobie co przed chwilą powiedziała.
- Tak! Nareszcie zaczynamy planować. - uśmiecha się co ja powtarzam.
Violetta
- Nie masz dziewczyny? - pytam zdziwiona cały czas patrząc na szatyna.
- Nie, nie bawię się w dziewczyny. - mówi po czym zaraz spuszcza głowę w dół, jakby chciał coś ukryć.
- Rozumiem, idziemy? - skoro nie bawi się w dziewczyny to po co było to wszystko. Mogliśmy dalej mieć na siebie wywalone. Było by wtedy najlepiej. Zdenerwował mnie tym tekstem.
- Jasne. - mówi zdziwiony moim zachowaniem po czym wstaje i wychodzimy na zewnątrz. Gdy jesteśmy już na powietrzu idziemy chodnikiem w stronę parkingu. Na moje nieszczęście potykam się.
- Violetta! - słyszę krzyk szatyna który pociąga mnie za rękę tak mocno że wpadam na niego w chwili gdy obok mnie przejeżdża rowerzysta, mija mnie o włos. Wszystko dzieje się tak szybko, w jednej chwili potykam się następnie znajduję się w ramionach Leona przez jakiegoś rowerzystę który jechał pod prąd. Szatyn przysuwa mnie mocno do siebie. Tak, jakby chciał mnie uchronić przed całym światem. W jego ramionach jest mi tak dobrze. Mogłabym w nich spędzić resztę życia. Wdycham jego pewnie najdroższe na rynku perfumy zmieszane z równie drogim żelem pod prysznic. Oddycham głęboko.
- Wszystko ok? - pyta szeptem dalej trzymając mnie w objęciu. Odsuwam się delikatnie i nasze spojrzenia się spotykają. Moją uwagę przyciągają jego usta, jesteśmy niebezpiecznie blisko. Paraliżuje mnie dziwna potrzeba. Wpatruję się w jego usta a on swoich szmaragdowych oczu nie odrywa odemnie. Mam wrażenie że na świecie jesteśmy teraz tylko my. Słyszę jak oddycha. Ja w przeciwieństwie do niego chyba w ogóle przestałam to robić. Widzę jak zamyka oczy, wciąga powietrze i kręci głową. Kiedy ponownie otwiera oczy odsuwa mnie od Siebie tak jakby bardzo nie chciał lecz musiał.
- Wracajmy - mówi prawie niesłyszalnie. Marszczę brwi i czuję się po trochu odrzucona. Jego dłonie spoczywają na mojej tali. Uważnie śledzi moją reakcję. A ja w tej chwili jestem w stanie myśleć tylko o tym że jeszcze przed sekundą chciałam najbardziej na świecie żeby mnie pocałował ale tego nie zrobił.
On też tego chciał, widziałam to w jego oczach. Nie rozumiem tego faceta. Nie bawię się w dziewczyny.
Przez myśl przeszły mi jego słowa. Posmutniałam.
- Tak - bąkam po czym zdejmuję jego ręce ze swojej tali następnie odwracam się i odważnie idę przed siebie nie zwracając na niego uwagi. Gdy dochodzimy do samochodu robi to co przed firmą, otwiera drzwi od strony miejsca pasażera po czym czeka aż wsiądę. Kiedy to robię obchodzi swój czarny samochód i rusza w stronę naszego miejsca pracy. Tak, uświadomiłam sobie że łączy nas tylko i wyłącznie miejsce pracy, nic więcej. Jeszcze przed chwilą mogłabym powiedzieć że jest coś jeszcze ale swoim zachowaniem rozwiał moje wątpliwości. Gdy dojeżdżamy pod budynek szatyn obchodzi samochód po czym pomaga mi wysiąść.
- Dziękuję - bąkam gdy jesteśmy przy wejściu.
- Za co? - marszczy brwi. Z jego oczu mogłabym wyczytać że jest zły na siebie? Jasne. Coś mi się chyba pomyliło.
- Za uratowanie mnie. Ponowne. - uśmiecha się jakby speszony.
- Ten idiota jechał za szybko i pod prąd. Dobrze że tam byłem. Boję się myśleć co mogło Ci się stać. - mówi troskliwie? Nie, chyba żałuje tego co przed chwilą powiedział.
- Dziękuję za lunch, obiad. - niechętnie podnoszę wzrok i patrzę mu głęboko w oczy.
- Violetta.. ja.. - w jego oczach tym razem na sto procent widać przygnębienie. Przeczesuje dłonią włosy.
- Tak? - bąkam, cały czas na niego patrząc.
- Muszę już iść, trzymaj się. - mówi szybko. Tylko na to go stać? Fajne pożegnanie. Jeszcze niedawno prawie mnie pocałowałeś a teraz mówisz do mnie "trzymaj się"? Serio?
- Cześć. - mówię tak by zrozumiał że to sarkazm. Zrezygnowana odwracam się napięcie i bez oglądania się za siebie wchodzę do budynku.
Leon
Miałem taką okazję, taką okazję! Jestem debilem. Pewnie pomyślała Sobie że jestem jakimś gejem albo czymś. A ja przy niej czuję się jakbym nigdy nie był w towarzystwie kobiety. Jestem speszony.
Ta dziewczyna jest wyjątkowa i czasem nie wiem jak mam się zachowywać żeby jej nie podpaść.
Chociaż podpadłem jej już nie raz. Ta chwila.. to było magiczne. Nigdy się tak nie czułem. Nie chcę niczego przyśpieszać.. Chcę najpierw ją poznać. Nie chcę jej niczego narzucać. Nie wiem czy robię dobrze czy źle.
Dzisiaj wiem tylko że zabieram Federa i idziemy się dzisiaj opić bo przez tą przeprowadzkę w naszym życiu pojawiły się nowe sytuacje i problemy z którymi jak narazie sobie nie radzimy.
_____________________________________________
PAMPAMPAM! JEST 7! <3
Pod poprzednim rozdziałem było 15 komów.
Postanowiłam że nie będę Wam już narazie niczego narzucać.
Im będzie więcej komentarzy tym szybciej będzie 8 :3
Za wszystkie bardzo dziękuję <3
To bardzo miłe i dodaje mi dużo chęci :*
A jak podoba Wam się rozdział?
Czekam na opinie <3
I WESOŁYCH ŚWIĄT MISIAKI <3
do następnego <3
Van :3
Super rozdział
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie
Dziękuję <3
UsuńJasne! ♥
♥!
Usuń<3
UsuńKochana,zajmuję.Wrócę jutro ^^
OdpowiedzUsuńJak obiecuję to zawsze to spełniam,wróciła do Ciebie ^^
UsuńPrzepraszam,że tak późno,ale musiałam mamie pomagać w gotowaniu i sama pisałam rozdział ♥!
Rozdział cudowny :)
Leon i Viola szli za ręce :) Są tak jakby dobrymi przyjaciółmi ? Dlaczego nie parą ?
Vilu ma tatuaż,jeszcze na dodatek z takim śliczny napisem ;***
Leoś stara się zrobić dobre wrażenie na Vilu..Aww <3 Zaraz odpłynę,nie no żartuję ;)
Nie no dlaczego Federico tak potraktował Lu,chociaż z drugiej strony mu się nie dziwię ;(
Muszą ze sobą porozmawiać,ale szczerze :)
Nie no Leon jak mogłeś sprawić Violi przykrość mówiąc,że nie bawisz się w dziewczyny.Zakatrupię Cię ;/
No miśka Tobie też życzę wesołych świąt ♥!
Czekam na kolejny rozdział :) A teraz lecę pisać do siebie ;3
Zajmuje ♥ Wrócę jutro, jak Madzia ;-*
OdpowiedzUsuńNo jestem, kochanie ;*. Rozdział boski jak zwykle ^^. Aww za rączkę szli ! Jak ja się tym jaram ! :3 Ale później Leoś nie złapał... NO FOCH ! ;-c. Nie no żartuję ! Feder ja ci coś zrobię ! Jak ty mogłeś tak potraktować Luśkę ? No wiem, że źle zrobiła i cię nie wysłuchała no, ale jprdl -,- ! JUŻ WIEM ! Grzyffkę ci utnę ! ^^ BEZ LITOŚCI ! Ja nie mam litości, więc możesz się bać ^^. Mnie nic nie powstrzyma ! Dobra Gabi, wdech i wydech xD. Wjem, zjeb nad zjeby ze mnie, ale ja się nie zmienie ;3. Ja taka podjarka, że się leonetta pocałuję, a ty mi tu ,, Wracajmy '' jak możesz ;-c. Zaraz po ścięciu grzyffki Federowi następny będzie Leoś ! Jak mogłeś coś takiego powiedzieć ! Ja już taka ,, OMG ! Powie jej to !! Trzeba to uczcić i polecieć po rozdziale po rodzynki w czekoladzie ! <3 '' a ten idiota ,, Muszę już iść, trzymaj się. '' no jak tak można ! UKATRUPIĘ ! Kończę ten bezsensowny komentarz, bo wiem, że i tak tego nie przeczytasz ;-c.
UsuńŻyczę ci wesołych świąt spędzonych w gronie rodziny.Oraz oczywiście szczęśliwego nowego roku ! :*
Pozdrawiam i przesyłam buziaki ! <333
Ada >3
Przeczytałam kochana :*
UsuńDziękuję za komentarz i wzajemnie wesołych świąt <3
V.
Kurdeż... Czemu najpierw czytam, a potem zajmuję?! -.-
OdpowiedzUsuńTak w ogóle... Ty mi nie zajęłaś! Siostra ma focha ._.
Moje miejsce ^-^
OdpowiedzUsuńWitam Cie w ten jakże przedświąteczny wieczór xD Niezłe miejsce sobie zajęłam, nie jestem na końcu ani na poczatku, takie w sam raz dla mnie xp
UsuńPrzeczytałam wszytsko w około pół godziny, wciągnęłam się i trudno było mnie wtedy odciągnąć od tableta ^-^
Miałam skomentować wczoraj, ale musiałam sprzątać, dzisiaj rano byłam na roratach i jedyne co robiłam to spałam, popołudniu pojechałam z koleżankom po preznty, a teraz mam czas i go wykorzystuję ;)
Ten rozdział jak każdy wcześniejszy jest WSPANIAŁY !!! ♥♥
Vilu podoba się Leon, ja dobrze o tym wiem. Ten smutek kiedy jej nie chwycił za rękę i wtedy kiedy tak po prostu się z nią pożegnał... Właściwie to dlaczego Leon się tak zachowywał, roumiem, że chce ją lepiej poznać, ale mogło byc besooo *-* Ten pocałunek w windzie, w poprzednim rozdziale mógłby się wydarzyć naprawdę, a nie w wyobraźni Vilu, miałam taki zaciesz a tutaj nagle wyobraźnia. Mogę trochę teraz mylić fakty z rozdziałów, bo czytałam wszytsko na raz i nie za bardzo orientowałam się który rozdział czytam, jedyne co wiem to chcę następny rozdział, bo już miałam klikać nowszy post a tutaj nie ma nowego posta :>>
Nie wiem dlaczego, ale rozbawiła mnie ta sytuacja kiedy Leon powiedział, że nie bawi się w dziewczyny, no to sobie Vilu musiała pomyśleć... xd
Kiedy Leoś uratował Vilu życie to nagle pojawiła się ta iskierka nadziei, że jednak coś z tego będzie, ale ich pożegnanie to rozwaliło system :DD
Przejdę teraz do sprawy Fedemiły... Tam tam tam...
No to się u nich porobiło. Luśka dlaczego ona nie wysłuchała Fede i dlaczego Fede nie wysłuchał Luśki... Jestem załamana, moja druga ulubiona para aż tak źle się ma... Fran to kuzyn Fede, na początku myślałam, że to jest jego siostra, ale kuzynka też dobra. Teraz Lu musi się postarać żeby odzyskać Fede.
Na koniec pragnę ci życzyć wesołych Świąt dużo zdrowia, radości, miłosci i czego tylko zapragniesz, ale przede wszystkim duuuuużo weny na opowiadanie ♥♥
Oczywiście czeka na następny boski rozdział ♥♥ Loffki♥
Ugh no nie!
OdpowiedzUsuńFederico fosia się na Lu-.-
Jak on w ogóle może?
Omnomnom Leónetta <3
Grrr Leóś jej nie pocałował-.-
Faceci są porąbani;(
Btw.Wcześniej czytałam
blodża ale nie komentowałam xD
Od dziś jednak będe; 3
Emm no to cześć xD
Brak mi słów. Autentycznie.
OdpowiedzUsuńVerdas:
Ja wiem że już sam sobie to uświadomiłeś i w ogóle ale...Ja też Cię muszę uświadomić: Jesteś kretynem. Miałeś taką piękną okazję, a ty co zrobiłeś? No cio zrobiłeś? Spiepszyłeś, tio zrobiłeś. Tak, tak, spiepszyłeś. Ale czy to coś nowego? Nie!
A i przy okazji: "Muszę już iść, trzymaj się". Serio?! Aż psycha siada jak się ciebie słucha....
Chociaż i tak to nie jest twój największy debiut. "Nie, nie bawię się w dziewczyny." tym to już się popisałeś! Serio? Już gorzej być chyba nie mogło. (FACEPALM). Nie bawię się w dziewczyny, ale bardzo chcę Cię pocałować. Tak to może byś się trochę uratował, ale NIE!... Pan Verdas idzie na całość!
A weź idź się nawal w trzy dupy... Może zmądrzejecie z tamtym drugim. Ciekawe skąd wy bierzecie to zachowanie? Chyba jeden od drugiego się uczy.
Na tym za daleko nie zajedziecie, ostrzegam Was!
Castillo:
No ty to pięknie się zachowałaś. NORMALNIE brak mi słów. Tylko na dodatek mogłabyś mu wygarnąć co sobie o nim pomyślałaś. Może by się chłopaczek ogarnął? Widzisz? Jak ja nie podsunę pomysłów to ty na nie nie wpadniesz.
No dobra czekaj Van, muszę się ogarnąć... Wrócę tutaj za około 15 minut jak mi przejdzie....
~15 minut później~
OK, powiedzmy że ze mną już lepiej. Tak więc dokończmy to co zaczęliśmy, c'nie?
Tak więc pora na...
Federico (napisałabym po nazwisku ale nie wiem jakie ma u cb w opowiadaniu):
Oj Fede, Fede, Fede... Tobie to już na mózg kompletnie siadło, co? Ale dobra tłumacz się że ona ciebie zraniła itp. Ale ty też nie jesteś bez winy! I uświadom to sobie.Uświadom to sobie. Yeeeea...- Chyba ogarnianie nie pomogło. :<
Ferro:
Do ciebie akurat nie mam pretensjófff. Zrobiłaś błąd, przeprosiłaś... To się chwali. A co do NIEGO to on nie jest tego wart kochana przyjaciółko :D
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Van, Van, Van... Ty to umiesz mi rozwalić psyche jak mało kto. Widać to wyżej w moim "króciutkim" wstępie.
Rozdział- fantastyczny. Jest w nim bardzo dużo wątków które mi się podobają.
Do następnego... Który jak rozumiem pojawi się za niedługo? Mam nadzieję. A jak nie to osobiście cię zetnę gilotyną!
Pozdrawiam, i kocham
'Tina :*
Piękny rozdział!♥
OdpowiedzUsuńObiad Leónetty *.*
Szli razem za rękę? o.o
Oni nawzajem boją się zrobić krok do przodu, ponieważ nie było między nimi najlepiej. Oboje miewali huśtawki nastrojów, co chwila. Nie wiedzą, jak druga strona zareaguję na ten krok, a konkretnie pocałunek. No, ale, halo, podczas tego, jak Leon uratował Violette i oni patrzyli sobie głęboko w oczy, każdy centymetr ich chciał lgnął do siebie nawzajem. Chcieli tego, bardzo, lecz strach ich sparaliżował, bądź co innego. Coś czuję, że będzie między nimi niezręcznie, nawet bardzo. Czują do siebie coś głębszego, ale nie chcą się do tego przyznać. A ten tekst "Nie bawie się w dziewczyny", jeszcze bardziej zamącił V w głowie. Można było wręcz odnieść wrażenie, że nie interesuje się kobietami. Leon, odkręć to.
Nie moge uwierzyć, że aż tak może namieszać kuzynka Federico, która defakto nic nie zrobiła, jednocześniw przyczyniając sie do ostrej kłótni Fedemiły. On jest zły na nią, że nie dała mu wszystkiego wyjaśnić i zraniony. Ona cierpi, że on jest na nią zły i nie chce jej widzieć. Z jednej strony można zrozumieć zachowania Fede, a patrząc z innej perspektywy Ludmile nie ma się co dziwić. Jednak moim zdaniem on zareagowal za ostro, mógł jej jeszcze nie wybaczać, ale jego ostatnie słowa był nie na miejscu i zbyt bolesne. Tutaj, według mnie, również płeć męska ponosi większą winę - Federico.
Może wynika to z tego, że jestem płci żeńskiej, aczkolwiek staram patrzeć się neutralnie. Chłopacy muszą wziąć sprawy w swoje ręce i zawalczyć. Jakby nie było to należy do ich "obowiązków".
Z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej ( nie sugeruje, że przedtem źle pisałaś, wręcz przeciwnie ), jakoś tak lepiej się czyta a fabuła staje sie coraz ciekawsza, albo to moje jakieś urojenie, nie wiem. Bynajmniej coraz bardziej fascunują mnie twoje rozdziały i znajduje się w nich więcej uczuć,towarzyszących bohaterom.
Nie mogę doczekać się nexcika ;*
Całuję mocno :*:*
Katie :)
P.S Życzę Ci zdrowych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia w rodzinnym gronie, relaksu i wypoczynku, bogatego Mikołaja, smacznej kolacji wigilijnej oraz abyś nadal tak cudownie dla nas pisała :*
Kurde... Ja na końcu... -.- To przez ten głupi szpital... :/
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację <3333333333
Ludmila to idiotka, a Fede to debil = Wspaniale do siebie pasują :D :D
Leónetta się prawie pocałowała <3 :D
León? Serio? " nie bawię się w dziewczyny"
Nic głupszego nie mogłeś palnąć... Chyba XD
Rozdział jak zwykle genialny <33333
Czekam z niecierpliwością na next <3333333
Kocham<333333
Besos<333333
Super<3
OdpowiedzUsuńLeon zmarnowałeś taką szansę :-!
Violka zawiedziona :-P
Najlepiej iść to opić XD
Cxekam na next:-*
Wspaniały rozdział.!
OdpowiedzUsuńLeon gejem, nie mogłabym sobie
takiego czegoś wyobrazić.
Czekam na next'a