CHAPTER 14
- Czy ktoś z Twojej rodziny chorował? Poważnie? - kobieta podniosła na mnie wzrok.
- Dziadek, na białaczkę. Ale wyzdrowiał - na wspomnienie opowieści taty o dziadku, uśmiechnęłam się. Sama niezbyt go pamiętam. Zmarł gdy miałam 3 latka.
- Więc co mi jest? - zaczynałam się niecierpliwić.
- To nic pewnego. Stuprocentową pewność będziemy mieć gdy otrzymamy wyniki badań - po mistrzowsku uniknęła odpowiedzi na moje pytanie.
- Tak, wiem. Pani doktor, proszę o szczerość - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Violetto, choroby są dziedziczne ale.. - słysząc to zdanie czułam tylko jak krew odpływa mi z twarzy. Robi mi się jednocześnie gorąco i zimno.
- Mogę.. mieć białaczkę? - wydusiłam, chociaż było to bardzo trudne.
- Spokojnie, jak już powiedziałam. Stuprocentową pewność.. - przestałam jej słuchać bo nagle przed moimi oczami ukazały się wspomnienia.. z całego mojego życia. Dorastanie - zaprzyjaźnienie zię z Ludmiłą, kłótnie z rodzicami, imprezy. Dorosłość - studia, castingi, poznanie Victorii.. Dosłownie wszystko. W momencie zaczęłam układać scenariusz, zły scenariusz. Co dalej z moim życiem? Czy jestem na tyle silna aby walczyć z taką chorobą? Co ze mną i Leonem? Mieliśmy plany, marzenia. Nie! Stop Violetta! Muszę myśleć pozytywnie - to nic pewnego.
- Violu, oddychaj! Nie możesz odrazu tak do tego podchodzić, nie denerwuj się - gdy się ocknęłam kobieta stała przy mnie.
- Ale.. ja.. ja.. nie chcę umierać - nagle do moich oczu napłynęły łzy. Gdy zaczęły spływać po moich policzkach nie mogłam i nie chciałam ich powstrzymać - kobieta przytuliła mnie gdy na dobre wybuchnęłam płaczem.
- Uspokój się. Z pochopnymi wnioskami wstrzymajmy się do czasu uzyskania wyników, dobrze? - kiwnęłam lekko głową chociaż tak naprawdę myślałam co innego.
- Czy ja coś.. mam.. - miałam tyle pytań jednak kobieta mi przerwała.
- Napewno powinnaś odpocząć, najlepiej jakbyś gdzieś wyjechała. Przemyśl to. Masz dla kogo walczyć, Violu. Gdybyś widziała minę tego chłopaka który Cię przywiózł.. Widać że nie widzi świata poza Tobą - uśmiechnęłam się na myśl o Leonie.
- Mam nadzieję że kiedy przyjdziesz na kolejną konsultację, będę miała dla Ciebie dobre wiadomości. Tymczasem, pamiętaj co Ci mówiłam - kiwnęłam głową.
Wychodząc z gabinetu byłam przytłoczona tym co przed chwilą usłyszałam.
- Skarbie, jak się czujesz? Tak się martwiłem - Leon przytulił mnie tak że na chwilę zabrakło mi tchu. Usiadł na jednym z krzeseł w korytarzu jednocześnie ciągnąc mnie tak że wylądowałam mu na kolanach. Jedną ręką objął mnie w talii a drugą chwycił policzek.
- Co Ci powiedziała? - patrzył mi głęboko w oczy próbując wybadać czy jest coś o czym powinien wiedzieć.
- Nic takiego. Jestem przemęczona, zawieź mnie do domu, dobrze? - zmarszczył brwi ale za chwilę wstał, złapał mnie za zimną dłoń. Zatrzymał się.
- Zimno Ci? - nim zdążyłam odpowiedzieć miałam na sobie jego marynarkę. Wyszliśmy na dwór i nagle poczułam jak robi mi się gorąco więc zdjęłam dodatkowe ubranie. Leon spojrzał na mnie zdezorientowany jednak nic nie powiedział.
Dwadzieścia minut później byliśmy już w domu moim i Lu.
- Zostawić Cię samą? - zapytał próbując ukryć smutek. Wiem, że wcale nie chce mnie zostawiać jednak ja nie mam na nic siły. Chcę być sama żeby wszystko dokładnie przemyśleć i poukładać.
Pocałowałam go w policzek i uśmięchnęłam się lekko. Szatyn przytaknął i złapał mnie w talli.
- Kocham Cię, ze względu na wszystko. Pamiętaj, tak? - powiedział patrząc mi prosto w oczy i dzięki temu byłam pewna, że jest szczery. Kiwnęłam głową a on pocałował mnie delikatnie i przytulił mocno, naprawdę mocno - Odpocznij - dopowiedział po czym skierował się w stronę wyjścia. Odprowadziłam go wzrokiem. Kiedy zamknął drzwi będąc już po ich drugiej stronie miałam ochotę za nim pobiec, prosić żeby został, powiedzieć mu co tak naprawdę się dzieje i mieć go przy sobie. Próbując trzymać się w garści poszłam do kuchni, nalałam wody do szklanki i wzięłam ją do ręki, niewiem jakim cudem pękła w mojej prawej dłoni i gdy się wyślizgnęła, upadła na podłogę tłucząc się na drobniutkie kawałeczki. Nie mogłam już dłużej wytrzymać i upadłam na podłogę zalewając się łzami.
- Boże, Violetta! Viola! - Ludmiła uderza mnie lekko w twarz przywracając mnie tym do rzeczywistości - znowu zemdlałam.
Gdy otwieram szerzej oczy widzę obok siebie kałużę krwi.
- Co Ci się stało? Co zrobiłaś z tą ręką? - spoglądam na spanikowaną blondynkę a następnie na swoją prawą dłoń - która także jest w krwi.
- Stłukłam szklankę - szepczę pokazując jej kawałki szkła niedaleko mnie.
- O mój boże - Ludmiła wyciera mi zakrwawioną dłoń mokrą chusteczką a następnie pomaga wstać.
- Przepraszam - czuję potrzebę przeproszenia jej za to co zobaczyła. Ja nigdy nie chciałabym zobaczy jej leżącej, nieprzytomnej w kuchni obok kałuży krwi. Nie wyobrażam sobie czegoś tak okropnego i zdaję sobie sprawę z tego co musiała czuć widząc mnie w takich okolicznościach.
- Chodź, pomogę Ci dojść do pokoju - moją prawą dłoń zawija w biały bandaż natomiast lewą zarzuca na swoją szyję, łapie mnie w talii i powoli kierujemy się w stronę mojego pokoju. Gdy już kładę się na łóżku blondynka robi to samo jednocześnie przykrywając nas kocem. Chwilę później zasypiam.
Kiedy się budzę w pokoju jestem sama. Szybko podnoszę się żeby poszukać Ludmiły. Czuję strach gdy pomyślę, że mogła zadzwonić do Leona i opowiedzieć co zobaczyła gdy wróciła do domu. Gdy staję na nogach momentalnie żałuję i siadam z powodu strasznego zawrotu głowy.
- No nareszcie! - do pokoju wchodzi blondynka - Jejku, jesteś taka blada.. Jak się czujesz? - siada na przeciwko mnie chwytając moje dłonie.
- Tak sobie.. Nie mówiłaś nic Leonowi prawda? - pytam spokojnie.
- Nie. Najpierw musimy porozmawiać. Powiedz mi, co się dzieje? Leon mówił że zemdlałaś i byliście u lekarza - uśmiecha się do mnie lekko.
- To nic takiego - poprawiam się nerwowo na łóżku próbując uniknąć jej spojrzenia.
- Violu, znamy się od dzieciństwa. Naprawdę myślisz, że niewiem kiedy kłamiesz? Pozatym ostatnio jesteś blada, nieswoja. Powiedz mi co się dzieje - mówiła cicho - Hm? - przysunęła się do mnie schylając się tak, że musiałam spojrzeć jej w oczy, położyła rękę na mojej dodając mi tym odwagi.
- Lu.. Byłam u lekarza.. Ja.. ja - wybuchnęłam płaczem. Blondynka przytuliła mnie mocno.
- Powiedz. Mi możesz powiedzieć, przecież wiesz- próbowała mnie uspokoić głaszcząc ręką moje plecy. Wciągnęłam powietrze próbując chociaż trochę się uspokoić.
- Ja mogę mieć raka - powiedziałam cicho znowu zanosząc się płaczem.
- O mój boże. Spokojnie, musimy myśleć pozytywnie - jej uścisk zrobił się dużo mocniejszy.
- Nie chcę umierać.. - wtuliłam się w nią.
- Nawet tak nie myśl! Nie waż się więcej tak mówić! Jasne? - mówiła tak, że jej uwierzyłam.
- Muszę wyjechać. Potrzebuję odpoczynku - szepnęłam spoglądając nerwowo na blondynkę.
- Wyjedźcie z Leonem - spuściłam głowę bojąc się jej reakcji na to co zaraz powiem.
- Ludmiła, wyjadę bez Leona. Najlepiej będzie jeśli o mnie zapomni - po moich policzkach zaczęły spływać łzy..
_________________________________
Hej kochani :3
Wiem.. ten rozdział to beznadzieja ale mam problemy ostatnio i poprostu nie mam na nic siły.. W szkole i ogólnie.
Myślę że z tym opowiadaniem spokojnie wyrobimy się do lutego :3
Z góry przepraszam za błędy ale piszę na telgonie.
Jeszcze jutro, czwartek, piątek i mam ferie <3 Nareszcie!
Następny rozdział przewiduję na piątek/sobotę C:
Mam dla Was tak jakby niespodziankę, będzie w 15 :D Nie miałam zamiaru pisać ale co mi tam :3 Pewnie niektórzy się domyślą o co chodzi :D
DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE POD 13 ♥
CZEKAM NA KOMY POD 14 :*
Kocham! V.
- Czy ktoś z Twojej rodziny chorował? Poważnie? - kobieta podniosła na mnie wzrok.
- Dziadek, na białaczkę. Ale wyzdrowiał - na wspomnienie opowieści taty o dziadku, uśmiechnęłam się. Sama niezbyt go pamiętam. Zmarł gdy miałam 3 latka.
- Więc co mi jest? - zaczynałam się niecierpliwić.
- To nic pewnego. Stuprocentową pewność będziemy mieć gdy otrzymamy wyniki badań - po mistrzowsku uniknęła odpowiedzi na moje pytanie.
- Tak, wiem. Pani doktor, proszę o szczerość - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Violetto, choroby są dziedziczne ale.. - słysząc to zdanie czułam tylko jak krew odpływa mi z twarzy. Robi mi się jednocześnie gorąco i zimno.
- Mogę.. mieć białaczkę? - wydusiłam, chociaż było to bardzo trudne.
- Spokojnie, jak już powiedziałam. Stuprocentową pewność.. - przestałam jej słuchać bo nagle przed moimi oczami ukazały się wspomnienia.. z całego mojego życia. Dorastanie - zaprzyjaźnienie zię z Ludmiłą, kłótnie z rodzicami, imprezy. Dorosłość - studia, castingi, poznanie Victorii.. Dosłownie wszystko. W momencie zaczęłam układać scenariusz, zły scenariusz. Co dalej z moim życiem? Czy jestem na tyle silna aby walczyć z taką chorobą? Co ze mną i Leonem? Mieliśmy plany, marzenia. Nie! Stop Violetta! Muszę myśleć pozytywnie - to nic pewnego.
- Violu, oddychaj! Nie możesz odrazu tak do tego podchodzić, nie denerwuj się - gdy się ocknęłam kobieta stała przy mnie.
- Ale.. ja.. ja.. nie chcę umierać - nagle do moich oczu napłynęły łzy. Gdy zaczęły spływać po moich policzkach nie mogłam i nie chciałam ich powstrzymać - kobieta przytuliła mnie gdy na dobre wybuchnęłam płaczem.
- Uspokój się. Z pochopnymi wnioskami wstrzymajmy się do czasu uzyskania wyników, dobrze? - kiwnęłam lekko głową chociaż tak naprawdę myślałam co innego.
- Czy ja coś.. mam.. - miałam tyle pytań jednak kobieta mi przerwała.
- Napewno powinnaś odpocząć, najlepiej jakbyś gdzieś wyjechała. Przemyśl to. Masz dla kogo walczyć, Violu. Gdybyś widziała minę tego chłopaka który Cię przywiózł.. Widać że nie widzi świata poza Tobą - uśmiechnęłam się na myśl o Leonie.
- Mam nadzieję że kiedy przyjdziesz na kolejną konsultację, będę miała dla Ciebie dobre wiadomości. Tymczasem, pamiętaj co Ci mówiłam - kiwnęłam głową.
Wychodząc z gabinetu byłam przytłoczona tym co przed chwilą usłyszałam.
- Skarbie, jak się czujesz? Tak się martwiłem - Leon przytulił mnie tak że na chwilę zabrakło mi tchu. Usiadł na jednym z krzeseł w korytarzu jednocześnie ciągnąc mnie tak że wylądowałam mu na kolanach. Jedną ręką objął mnie w talii a drugą chwycił policzek.
- Co Ci powiedziała? - patrzył mi głęboko w oczy próbując wybadać czy jest coś o czym powinien wiedzieć.
- Nic takiego. Jestem przemęczona, zawieź mnie do domu, dobrze? - zmarszczył brwi ale za chwilę wstał, złapał mnie za zimną dłoń. Zatrzymał się.
- Zimno Ci? - nim zdążyłam odpowiedzieć miałam na sobie jego marynarkę. Wyszliśmy na dwór i nagle poczułam jak robi mi się gorąco więc zdjęłam dodatkowe ubranie. Leon spojrzał na mnie zdezorientowany jednak nic nie powiedział.
Dwadzieścia minut później byliśmy już w domu moim i Lu.
- Zostawić Cię samą? - zapytał próbując ukryć smutek. Wiem, że wcale nie chce mnie zostawiać jednak ja nie mam na nic siły. Chcę być sama żeby wszystko dokładnie przemyśleć i poukładać.
Pocałowałam go w policzek i uśmięchnęłam się lekko. Szatyn przytaknął i złapał mnie w talli.
- Kocham Cię, ze względu na wszystko. Pamiętaj, tak? - powiedział patrząc mi prosto w oczy i dzięki temu byłam pewna, że jest szczery. Kiwnęłam głową a on pocałował mnie delikatnie i przytulił mocno, naprawdę mocno - Odpocznij - dopowiedział po czym skierował się w stronę wyjścia. Odprowadziłam go wzrokiem. Kiedy zamknął drzwi będąc już po ich drugiej stronie miałam ochotę za nim pobiec, prosić żeby został, powiedzieć mu co tak naprawdę się dzieje i mieć go przy sobie. Próbując trzymać się w garści poszłam do kuchni, nalałam wody do szklanki i wzięłam ją do ręki, niewiem jakim cudem pękła w mojej prawej dłoni i gdy się wyślizgnęła, upadła na podłogę tłucząc się na drobniutkie kawałeczki. Nie mogłam już dłużej wytrzymać i upadłam na podłogę zalewając się łzami.
- Boże, Violetta! Viola! - Ludmiła uderza mnie lekko w twarz przywracając mnie tym do rzeczywistości - znowu zemdlałam.
Gdy otwieram szerzej oczy widzę obok siebie kałużę krwi.
- Co Ci się stało? Co zrobiłaś z tą ręką? - spoglądam na spanikowaną blondynkę a następnie na swoją prawą dłoń - która także jest w krwi.
- Stłukłam szklankę - szepczę pokazując jej kawałki szkła niedaleko mnie.
- O mój boże - Ludmiła wyciera mi zakrwawioną dłoń mokrą chusteczką a następnie pomaga wstać.
- Przepraszam - czuję potrzebę przeproszenia jej za to co zobaczyła. Ja nigdy nie chciałabym zobaczy jej leżącej, nieprzytomnej w kuchni obok kałuży krwi. Nie wyobrażam sobie czegoś tak okropnego i zdaję sobie sprawę z tego co musiała czuć widząc mnie w takich okolicznościach.
- Chodź, pomogę Ci dojść do pokoju - moją prawą dłoń zawija w biały bandaż natomiast lewą zarzuca na swoją szyję, łapie mnie w talii i powoli kierujemy się w stronę mojego pokoju. Gdy już kładę się na łóżku blondynka robi to samo jednocześnie przykrywając nas kocem. Chwilę później zasypiam.
Kiedy się budzę w pokoju jestem sama. Szybko podnoszę się żeby poszukać Ludmiły. Czuję strach gdy pomyślę, że mogła zadzwonić do Leona i opowiedzieć co zobaczyła gdy wróciła do domu. Gdy staję na nogach momentalnie żałuję i siadam z powodu strasznego zawrotu głowy.
- No nareszcie! - do pokoju wchodzi blondynka - Jejku, jesteś taka blada.. Jak się czujesz? - siada na przeciwko mnie chwytając moje dłonie.
- Tak sobie.. Nie mówiłaś nic Leonowi prawda? - pytam spokojnie.
- Nie. Najpierw musimy porozmawiać. Powiedz mi, co się dzieje? Leon mówił że zemdlałaś i byliście u lekarza - uśmiecha się do mnie lekko.
- To nic takiego - poprawiam się nerwowo na łóżku próbując uniknąć jej spojrzenia.
- Violu, znamy się od dzieciństwa. Naprawdę myślisz, że niewiem kiedy kłamiesz? Pozatym ostatnio jesteś blada, nieswoja. Powiedz mi co się dzieje - mówiła cicho - Hm? - przysunęła się do mnie schylając się tak, że musiałam spojrzeć jej w oczy, położyła rękę na mojej dodając mi tym odwagi.
- Lu.. Byłam u lekarza.. Ja.. ja - wybuchnęłam płaczem. Blondynka przytuliła mnie mocno.
- Powiedz. Mi możesz powiedzieć, przecież wiesz- próbowała mnie uspokoić głaszcząc ręką moje plecy. Wciągnęłam powietrze próbując chociaż trochę się uspokoić.
- Ja mogę mieć raka - powiedziałam cicho znowu zanosząc się płaczem.
- O mój boże. Spokojnie, musimy myśleć pozytywnie - jej uścisk zrobił się dużo mocniejszy.
- Nie chcę umierać.. - wtuliłam się w nią.
- Nawet tak nie myśl! Nie waż się więcej tak mówić! Jasne? - mówiła tak, że jej uwierzyłam.
- Muszę wyjechać. Potrzebuję odpoczynku - szepnęłam spoglądając nerwowo na blondynkę.
- Wyjedźcie z Leonem - spuściłam głowę bojąc się jej reakcji na to co zaraz powiem.
- Ludmiła, wyjadę bez Leona. Najlepiej będzie jeśli o mnie zapomni - po moich policzkach zaczęły spływać łzy..
_________________________________
Hej kochani :3
Wiem.. ten rozdział to beznadzieja ale mam problemy ostatnio i poprostu nie mam na nic siły.. W szkole i ogólnie.
Myślę że z tym opowiadaniem spokojnie wyrobimy się do lutego :3
Z góry przepraszam za błędy ale piszę na telgonie.
Jeszcze jutro, czwartek, piątek i mam ferie <3 Nareszcie!
Następny rozdział przewiduję na piątek/sobotę C:
Mam dla Was tak jakby niespodziankę, będzie w 15 :D Nie miałam zamiaru pisać ale co mi tam :3 Pewnie niektórzy się domyślą o co chodzi :D
DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE POD 13 ♥
CZEKAM NA KOMY POD 14 :*
Kocham! V.
Madzia ♥
OdpowiedzUsuńMartina ♥
OdpowiedzUsuńJestem w końcu. Uhm Uhm!
Usuń#TinaJadlaZelki <~Reszty się domyślić można samemu :Đ
-*-
Violetta ma białaczkę. Smutam :C
Zasłania kilka razy :X
Leoniasty nic nie wje.
Niech się dowie bo chcem Leonette.
Czekaj! Już wiem co ty planujesz!
Zabijesz Violette a León popełni samobójstwo lub będzie z kim innym. I tak skończysz historie. Bd ryczeć! :'( :'( :'( :'( :'( :'( :'(
Nje wierze: Vilu chce wyjechać bez Verdaska.
Aaaaaaaaaaa!
Smuuuuuuuuuuuuteczeg!
Ryczę. Ja Ryczę.
*Żelki mi nie służom*
Lusia jest Cool i zawsze pomaga :*
To się nazywa przyjaciółka na miarę siostry :D
Leoś się wystrachał.
Nje bjedny!
Za to że naciskał na Vilu to niech teraz zginie w piekle! Buhhahhahahahahahahhaha!
~~~•~~~
*Za dużo żelków*
Spać. Spać. Spać.
~~~•~~~
A co do notatki to....
Ty masz ferie wtedy kiedy ja...Odgapiara!
Nie.Nie.Nie. Żartuje se ;)
Też nie mam na nic siły. Ogólnie.
Pjona!
Rozdzialik w piątek lub sobotę!
Juuuupi!
~~~•~~~
Pozdrawiam. Kocham. I do następnego.
#Selfiak♥
Levone ♥
OdpowiedzUsuńKURWA NIE.
UsuńNIE.
NIE.
NIE.
NIE.
NIE.
NIE.
ROZUMIESZ?! NIE. >.<
VAN! POSTRADAŁAŚ ROZUM? CHYBA YES.
Bardzo mi się spodobał. O ja CIę pieprzę.
Rak? Kurwa.
Kończę, Chorwacja Polska nie czeka :***
Przegrywamy ;c
Dajecie Polacy!
Pau.
Ola ♥
OdpowiedzUsuńKatarina ♥
OdpowiedzUsuńCześć ciołku ;* Ja lecę teraz pisać kom pod 13 i wracam później ;*
UsuńAda ♥
OdpowiedzUsuńA co mi tam B|
OdpowiedzUsuńZajmuje, i wiem, musze wrócic pod poprzedni :*
OdpowiedzUsuńJestem ♥
UsuńNa wstępie muszę Cię przeprosić, ale nie da rady wrócić pod poprzedni :c
Mam taki zapierdziel w szkole, że ledwo żyję.
Liczę, że wybaczysz mi to :c.
Nawet na ten komentarz nie mogę poświęcić tyle czasu,
ile bym chciała, bo mam za chwilę randkę z geografią,
a potem z matematyką ...
Jak ja nienawidzę matematyki </3
Zresztą, co ja się żale?
Rozdział przecudowny, jak zawsze kochana ♥
Ale dlaczego Ty nam to robisz? :c
Białaczka, nie, proszę, tylko nie to ..
Violetta nie może być tak poważnie chora, nie zgadzam się!
I jeszcze Leon nie ma pojęcia, co się dzieje.
Kurde, Violka musi mu powiedzieć, a nie uciekać.
Gdzie jest, do cholery, szczerość? To jest podstawa związku.
Nie może wyjeżdżać nigdzie bez Leosia i wiać, jak tylko pojawią się problemy.
To nawet nie jest pewne, więc jest nadzieja, że to nic poważnego.
Cholera, Viola, ogarnij się i nie uciekaj, no ;c
Uśmiercisz nam Fiole a Lajon z miłości popełni samobójstwo i the end? :c
Może być Sad End, ale niech się obędzie bez uśmiercania kogokolwiek z bohaterów :D
Spieprzyłam komentarz, wiem, ale nie mam weny :c
Czekam niecierpliwie na epilog (?)
Obiecuję poprawę, kocham, całuję,
Katie :)
zajmuje
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest super mi sie bardo podoba. Ale Viola nie możę zerwać z leonem ej mam do ciebie jszczę propozycje możesz zrobić zakłatke "Zapytaj Bochatera: tam by inny mogli ptać np. Vilę czy napewno jest wszystko okej z nią. itp (pytania związane z następnym rozdziałem są nie dozwolane) :) mam nadzieję że to przemyślisz :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudeńko! <3
UsuńKrótki rozdział. Ale i tak fajny. Ciekawe co bd z Violą ^^ Niecierpliwie czekam na następny rozdział. Tego bloga zaczęłam czytać dziś i stwierdzam że jest świetny. Życze weny na dalsze rozdziały. Pozdrowionka <3
OdpowiedzUsuńMiejscen for mnien ♥♥
OdpowiedzUsuńHahahahaha... Wróciłam w świetnym humorze :DD
UsuńDlaczego Ty mi to robisz? Kiedy mam taki suuuuper humor rozdział jest taki smutaśny :ccc
Vilu nie może umrzeć! Kapiszi. Ta historia ma się skończyć happy endem, gdzie będzie szczęśliwa rodzinka Verdasków :pp Jeżeli dojdzie do śmierci V to, emmmm... się załamię, bo biedny Leoniasty zostanie sam :C
No wiesz ty co? ROZDZIAŁ jest BOOOOOOOSKI <33333
I trochę smutny :C ale pomimo to, i tak jest wspaniały <33333
Małooooo Leonetty :D Ale lepsze to niż nic :D Przynajmniej jest Leonetta nie tak jak w serialu, kurde ostatnie odcinki a Leonetty dalej nie ma :c
Jejku ten fragment kiedy Lu troszczy się o V jak prawdziwa przyjaciółka :D
Kochana pomimo tego, że V chce aby Leoś o niej zapomniał on ma o niej nie zapomnieć, zrozumiano? Ja myślę, że tak :D
Oczywiście czekam na następny rewelacyjny rozdział twojego cudownego autorstwa <3 Jestem taaaaaaka ciekawa co się dalej wydarzy i jak zakończysz tą historię, że nie wytrzymuję <3 Ciesz się, że masz ferie, ja mam po tobie ;333 Kończę, bo za chwilę znowu się rozpiszę, a mam zaległości małe na innych blogach :D Loffki <3
Wroce za kilka dni ;p
OdpowiedzUsuńJa też chcę miejsce <3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział <3
OdpowiedzUsuńTego, że Viola może mieć raka nie spodziewałam się
I tego, że chce wyjechać bez Leona też :(
Oj no może coś wykombinują i jednak będzie cacy
Czekam na next
Pozdrawiam
Lucyy
Postaram się wrócić <3
OdpowiedzUsuńHej hej :*
UsuńNie wiem po co zajęłam... Ale.. Dobra nic xd Nawyk xd
Rozdziałek boski <33
Zabrałaś mi pomysł! XDD Czytasz mi w myślach, czy co ;___; Cóż, pogodzę się z tym ;d Wgl... Po co ja to mówię? xd
Zapomnijmy...
Vilu nie może być chora! Nie! Dlaczego? :C Pewnie nie będzie ;d To tylko przypuszczenia, nie? To tylko taki strach, nie? Ona nie będzie chora, nie? Nie może! Nie pozwalam!
A Leoś taki kochany <33 :') To takie słodkie ♥
Biedna Vilu :C Tak mi jej szkoda...
COCOCOCOCOCOCOCOCOCOCOCOOCOCOCOCOCOOCOCOCOCOCOOCOCOCO?!?!?!?!?!?!?!??!?!?!?!??!?!
VIOLA NIE MOŻE WYJECHAĆ BEZ LEONA!
NIE POZWALAM!
NIE!!!
Jeden rozdział, a tyle emocji ;___;
Viola ma być zdrowa i wyjechać, ale z Leonem :DD
Czekam na nexta <33
Julson
Ale mnie zaskoczylas takim obrotem spraw! Ten pomysl jest ciekawy i fajnie sie czytalo ten rozdzial bo tyle się w nim wydarzyło :D
OdpowiedzUsuńAle proszę o happy end tego opowiadania!
Czekam na kolejny rozdział :*